piątek, 30 lipca 2010

Robert J. Szmidt - "Samotność Anioła Zagłady"


Wierzę w Anioły. Już jako dziecko wyobrażałam sobie te istoty jako piękną poświatę z zarysem skrzydeł, coś na kształt smugi wywołującej ciepło w sercu. Bo Aniołem jest dla mnie każdy cud życia, każda dobra decyzja, niezawodne przeczucie oraz "głos intuicji". Bo moim Aniołem jest Anioł Malachitowy, mój jeden jedyny, po prostu mój.
Jednak historia Anioła Zagłady przedstawia zupełnie inny punkt widzenia - bez materialnych skrzydeł, bez boskiej interwencji oraz bez opiekuńczej ręki. Historia Adama Sawyer'a zaczyna się dokładnie w momencie ogólnego końca, zaś jego postać zaczyna świecić dopiero gdy świat ogarnia totalna ciemność. Bo zniszczenie życia na ziemii jest niezaprzeczalnym końcem i ciemnością w jednym..

O czym właściwie jest ta książka? Patrząc pobieżnie: o wojnie nuklearnej, o zniszczeniu całego ziemskiego życia, o przedwczesnej pobudce i niekończącej się podróży głównego bohatera do zapasowej kapsuły hibernacyjnej jako kluczowego celu wyprawy.
Patrząc głębiej: o zwalczeniu niewyobrażalnego bólu i poczucia winy, o męskim myśleniu, o wybaczeniu, o niezawodnym motorze, rozgrzewającej wódce, o przyjacielu samotnego i zagubionego umysłu.... o zrozumieniu.
Przedłużałam zakończenie książki wbrew mojej słabej silnej woli, delektowałam się każdym słowem, każdym męskim podejściem do sprawy, każdą przeszkodą i próbą jej pokonania. Gdyż każde "kurwa" było kwintesencją chwili, każde "serce podeszło mi do gardła" wywoływało ten sam odruch w moim ciele, każde "chcę umrzeć" wywoływało łzy na moich rozpalonych policzkach. Bo komu bardziej wierzyć jak nie jedynemu człowiekowi na ziemi, z jedynymi prawdziwymi rozterkami i emocjami, z jedynymi prawdziwymi kulami oraz majakami? Ja mu uwierzyłam, towarzyszyłam mu wiernie niczym Światło z powieści "Światła pochylenie" (a może niczym jego Anioł Stróż?), nie zostawiłam Go nawet na chwile, oddałam mu całe swoje myśli, obawy, emocje. I wiem, że każdy, kto wybierze się z Adamem w Jego samotną podróż po Ameryce poczuje to samo co ja, poczuje to samo co On.. po prostu poczuje.

Przybrudzone strony.
Myląca okładka.
Anielskie skrzydła.
Piękno ostatnich słów...


Warto przeczytać.

Matthew Band - Weapon

1 komentarz: