wtorek, 24 sierpnia 2010

Dorota Terakowska - "Poczwarka"


II rok, kierunek: pedagogika specjalna, specjalizacja : surdopedagogika. Magister? Jeszcze nie wiem, albo tyflopedagogika albo oligofrenopedagogika - jednak co bym nie wybrała i na jakiej specjalizacji teraz nie była to i tak tematyka tej książki pojawiła się w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu. Bo posługiwałam się studencką wiedzą, przekonaniami, wiarą innych i ich pewnością, a także emocjami takimi jak: złość, irytacja, chwilowa nienawiść oraz smutek, wiara, nadzieja, miłość. Mieszanka, która doprowadzała mnie w jednej chwili do wybuchów śmiechu, aby w drugiej doprowadzić do niezmiernej irytacji, do łez a także niekiedy nadziei na lepsze jutro.
"O "dzieciach gorszego Boga" najłatwiej nie mówić. Dorota Terakowska napisała - z niespotykaną wrażliwością i czystością spojrzenia."
Jest to historia młodego małżeństwa Adama i Ewy (ona ma 35 lat, on 37). Są szczęśliwi, bogaci, zakochani, z planami na przyszłość. Dopiero co wybudowali doskonały dom, z ogromnym ogrodem, z pokoikiem dla dziecka, kiedy to nastała (według ich mniemania) szpitalna tragedia. Zamiast idealnej córeczki, o idealnie niebieskich oczach, idealnych brązowych włosach i idealnie kształtnych rączkach i nóżkach pojawiło się w ich życiu (jak mówił Adam..) TO. Dziecko zwane niekiedy Mongołem, pieszczotliwie Muminkiem, dobitnie zaś dzieckiem z zespołem Down'a. Niekształne ciało, zapadnięte powieki, wiecznie opadnięta dolna szczęka z wystającym ogromnnym, opuchniętym językiem. Jak powiedział Adam: każda choroba - niewidomy, głuchy, z białaczką, nowotworem... ale nie z zespołem Down'a, nieestetycznym wyglądem wywołującym nieopisaną odrazę. a Ona? Wpierw sądziła tak samo, nazywała dziecko TYM, aby łatwiej pogodzić się z oddaniem dziecka do zakładu specjalnego. Kiedy to niespodziewanie, nieproszenie weszła do gabinetu Anna i zmieniła przyszłość chorego dziecka - przekonała Ewę, że mała, niekształtna dziewczynka to Dar Pana.
I tak to się zaczęło...
Adam odrzucił Marysię zwaną Myszką, zamknął się w gabinecie, a gdy już musiał pójść do kuchni przebiegał przez hol omijając córeczkę, jakby ona w ogóle nie istaniała.
Ewa starała się sprostać wyzwaniu. Skrupulatnie, z cierpliwością uczyła Myszkę "normalnego" zachowania, uczyła ją mówić, a jeszcze dokładniej uczyła samą siebie rozszyfrowywać zachowanie córki. Wychodziła z nią na spacery, choć tak bardzo się jej wstydziła, rozmawiała z obcymi, choć tak bardzo bała się współczucia i ciekawości, szła do supermarketu choć wiedziała, że grozi jej "ośmieszenie" (kiedy to raz Myszka rozebrała się na samym środku, a ze strachu zrobiła siusiu pod siebie i dostała rozwolnienia). Wszystko to Ewa znosiła cierpliwie, choć i nie raz traciła panowanie nad sobą. W końcu była sama, tylko ona rozumiała Myszkę i tylko ona mogła obdarować ją miłością.
Adam zniknął... żył obok ale nie z nimi, dawał pieniądze choć nie spędzał z nimi czasu, podglądał córeczkę ale nigdy z nią nie rozmawiał. Zgubił się... i sam nie wiedział czemu. Ja już wiem, i to jeszcze bardziej mnie smuci.

Ta książka uczy. I to nie tylko podstawowej wiedzy na temat okrutnej choroby jaką jest zespół Down'a ale też uczy cierpliwości, zrozumienia, otwartości - tak samo jak się uczy sama Ewa. W końcu nie takie plany życiowe posiadała, nie przewidziała w swym życiu dziewczynki chorej na debilizm, o upośledzeniu tak głębokim, że zwykłe postawienie kubka na stoliku bywało zbyt skomplikowane. O zaplataniu koszyków nie było nawet co marzyć...

Smutna historia, pełna pozytywnego nastawienia ale niestety bardziej przepełniona negatywnymi emocjami, ze strony obcych ludzi jak i ze strony tych bliskich. Bo tylko wężowi można zaufać... jego Ogrodowi, z jego magicznymi jabłkami.

...jeśli się wsłuchasz to uslyszysz jak trawa rośnie...

------------------
Powoli zaczynam się gubić.. trzy książki rozpoczęte ale nieskończone, czwarta przeczytana, a dodatkowe 3 nawet nietknięte. Coś nie mogę trafić historią na nastrój, dlatego jedno mówie, że czytam, a drugie opisuje w postaci recenzji.. za co bardzo przepraszam. :)

11 komentarzy:

  1. Prawda, że to piękna książka? Mnie również urzekła, chociaż bardziej przemówiły do mnie sceny rozgrywające się za drzwiami strychu. Najbardziej magiczna książka o upośledzonym dziecku, jaką kiedykolwiek czytałam.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie wcale nie porwała. Też studiuję pedagogikę, a ta książka moim zdaniem nieco zniekształca obraz dziecka z Zespołem Downa. Zupełnie nie trafiły do mnie wizyty małej na stryszku - znam kilka osób z dotkniętych tym zespołem i owszem, żyją czasami w swoim wyimaginowanym świecie, ale z tego co pamiętam, u dziewczynki-bohaterki występowały dosyć silne zaburzenia i sądzę, że nie była w stanie wyobrazić sobie takich rzeczy.

    Jeśli interesujesz się tą tematyką to polecam książkę "Cela: odpowiedź na zespół Downa" - to jest prawdziwa historia osoby dotkniętej tym zespołem zaburzeń, spisana przez matkę dziewczynki

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem Ci, że nie do końca się zgadzam z tym "zniekształceniem". Ja byłam skłonna uwierzyć w te urojenia, gdyż główna bohaterka oprócz zespołu Down'a i głębokiego upośledzenia posiadała na mózgu niewiadomego pochodzenia "plamkę", która mogła być guzem albo jeszcze czymś innym. To pozwalało uwierzyć, że chwile przed śmiercią wyobrażała sobie tak dziwne rzeczy jak Ogród na strychu.
    Poza tym... to nie jest książka typowo naukowa. :) jest w niej wiele rzeczy, które po prostu nie mogą mieć miejsca i to sprawia, że powieść jest powieścią a nie wspomnieniami z życia wzięte. Bo jak wytłumaczyć nagle pojawione się piękne kwiaty w starym, niezadbanym ogrodzie? Oraz jabłoń, która pojawiła się z dnia na dzień w kącie posesji?

    Spodobało mi się, jak Terakowska połączyła tak poważną tematykę jaką jest zespół Down'a ze światem tak nierealnym jak Ogród. Dzięki temu to powieść, z nutką tajemnicy, niedopowiedzenia i przymrużeniem oka.

    A Cele przeczytam, dziękuję. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam "Ono" i byłam pod ogromnym wrażeniem, mama (pielęgniarka) czytała Poczwarkę i do tej pory powtarza kiedy w końcu i ja to zrobię.

    OdpowiedzUsuń
  5. *Tucha - zgadzam się z Twoją mamą, powinnaś przeczytać. :) to naprawde wspaniała książka, choć jest dużo momentów, które po prostu wywołują złość (przez zachowanie Adama i Ewy). Ale co to byłaby za książka bez wywoływanych emocji? ;)
    A "Ono" leży na półeczce i czeka na swoją kolej. Juz niedługo.. :)

    *Moreni - ciesze się, że Tobie też się podobała. :) mnie również intrygowały momenty na strychu, ale bardziej dlatego, że tłumaczyłam to sobie ową "plamką na mózgu" aniżeli "nadprzyrodzonymi mocami" (może dlatego, że nie jestem katoliczką?). :)

    OdpowiedzUsuń
  6. imantro, ja również osobą silnej wiary nie jestem (delikatnie mówiąc;)), ale zawsze wykazywałam pociąg do niezwykłości. Pewnie dlatego nałogowo czytam fantasy i wszystkie "dziwności" w książkach mniej fantastycznych lubię sobie tłumaczyć "nadprzyrodzonymi mocami".;)

    OdpowiedzUsuń
  7. *Moreni - rozumiem. :) w końcu sama posiadam ten "pociąg do niezwykłości", tak samo jak Ty. :) uwielbiam uciekać do świata tak nierealnego, że aż chciałoby się, aby jednak realnym się stał.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam, książka jest piękna. A wyimaginowany świat - jak najbardziej możliwy, bo co my możemy wiedzieć co tym dzieciom w głowie się wytwarza, one zupełnie inaczej wszystko postrzegają - wiem coś o tym, już studentką nie jestem (od dawna)... W ogóle lubię książki Terakowskiej. Moje ulubione to "Tam, gdzie spadają anioły", "Ono", "Córka czarownic" i oczywiście "Poczwarka".

    OdpowiedzUsuń
  9. *beatrix73 - Ja też bardzo lubie jej książki, a że już żadnej nowej nie napisze... to z chęcią przeczytam wszystkie te, które stworzyła. Do tej pory zapoznałam się z historią "tam gdzie spadają anioły", teraz "Poczwarką" i kiedyś, w połowie "Córką czarownić" - co do tej ostatniej to bylam za mała i pamiętam, że mnie nudziła, ale to pewnie dlatego, że jej jeszcze nie rozumiałam. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak dobrze, że nie tylko ja nie znam tej pozycji;)
    Wpisuję na listę, a czytając recenzję nieodparcie kojarzyła mi się z "Fastrygą", choćby ze względu na Myszkę, co daje duży plus i bodziec do przeczytania.
    Widzę Białołęcką, ciekawam bardzo, czytałam kiedyś fragment w "Fantastyce", który bardzo mnie urzekł. Lubię smoki :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Książki Terakowskiej są bardzo emocjonalne i moim zdaniem dobrze,że takie są.Dzięki temu można inaczej spojrzeć na pewne problemy i (np.w moim przypadku)docenić,że się jest po prostu zdrowym.W przypadku,,Poczwarki" nie jestem do końca zadowolona z tego jak ją odebrałam,może to kwestia wieku.,,Ono" jest bardziej przystępne dla tych co wciąż mają,,naście"lat.

    OdpowiedzUsuń