piątek, 30 lipca 2010

"Samotność liczb pierwszych" - Paolo Giordano

(Giordano, niczym imię Anioła z filmu "Anioł w Krakowie" - pomyślałam...)

Biorąc pod uwagę, że to moja pierwsza recenzja na tej stronie, to ośmielę się wpisać dokładnie to, co napisałam pewnej znajomej.. :)
Przyznam z ręką na sercu, że jak zaczęłam czytać "Samotność liczb pierwszych" tak dwa dni później już delektowałam się ostatnimi słowami tejże powieści. Każde słowo pochłonełam z fascynacją, niekiedy lekkim smutkiem, zarenkiem zagubienia oraz fantazją dopowiadania tego, co nie zostało zapisane. Mój umysł jest całkowicie matematyczny, więc i w całości rozumiałam samotność zawartą w tej książce, nawet jeśli bardziej niż wydarzenia docierała do mnie regułka o parzystych liczbach oddzielających te nieparzyste, te pierwsze i jedyne w swoim rodzaju. Delektowałam się każdym gestem Alice i Mattiego, każdą ich próbą porozumienia, a rozpaczałam przy niekończącej się przepaści rozstania, która mimo braku krawędzi nadal się poszerzała, nadal pogłębiała...

Lubie smutne zakończenia.. może dlatego, że pozwalają docenić to co się ma (banalne prawda? Ale kto powiedział, że banał jest czymś złym...). Jednak przy tej powieści nie pozwoliłam sobie na to. Jak przy każdym zakończeniu rozdziału, tak i przy zakończeniu książki dopowiedziałam sobie wszystko to co chciałam, dopisałam w swojej głowie moje własne słowa, z własnym dobrym zakończeniem, gdzie na ławce wśród wschodu słońca siedzą Ona i On, Razem, obejmując się, całując, będąc szczęśliwymi... a za nimi beztrosko bawiąca się Michele, szczęśliwa choć nie rozumiejąca piękna zachodu słońca ani piękna wychodzącego z miłości obojga ludzi siedzących na ławce. Bo liczbom pierwszym 2760889966649 oraz 2760889966651 należy sie szczęśliwe zakończenie, nawet jeśli nie jest ono zapisane czarnymi literami na białych kartkach powieści "Samotność liczb pierwszych".

Bardzo dziękuję cleverze za to, że pozwoliła mi poznać powyższą historię, poczuć skrajne emocje oraz zagłębić się w otchłań myśli po każdym niedopowiedzianym rozdziale. Gdyż historia jest warta kubka pomarańczowej herbaty, odrobiny słońca na rogu poszczególnych kartek oraz przyspieszonego bicia serca, gdy to co powinno być powiedziane po prostu zostaje bezlitośnie urwane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz